Jestem w “Faustinum” ponieważ… – świadectwa z Białorusi

Raginia

Kiedyś dowiedziałam się od przyjaciółki – mojej siostry w Chrystusie, że w Kościele odbywają  się spotkania „Faustinum”, na których zbierają się ludzie z naszej parafii, pod przewodnictwem s. Konstancji i rozważają różne duchowe tematy przez pryzmat Dzienniczka św. Siostry Faustyny oraz uczą się jak żyć miłosierdziem na codzień. ​​Wtedy właśnie nastąpiło moje nawrócenie i powrót do Boga. Ja nie wiedziałam o takiej świętej, ale tęskniłam za jakimkolwiek przejawieniem duchowej wiedzy i poznania Boga. (…) Chciałam przeczytać „Dzienniczek”, od razu wzięłam od naszych sióstr z biblioteki i zaczęłam czytać … a kiedy czytałam, to bardziej chwaliłam Pana, ponieważ słowa Jezusa do Faustyny o miłosierdziu do grzesznika dotyczyło mnie bardzo, jako takiego właśnie grzesznika … i poczułam wielką nadzieję na zbawienie duszy … pierwsze nuty miłości do Boga zaczęły się właśnie podczas mojego pobytu w tej grupie. (…)

Każde słowo, które słyszę na „Fastinum” o miłosierdziu porusza moje serce. Te spotkania, na które uczęszczam od ponad roku, przyniosły mi wiele przemian w duszy, zaczęłam się bardziej zastanawiać nad słowami Jezusa do św. Faustyny o Jego wielkim miłosierdziu dla nas. Zaczęłam opowiadać o Miłosierdziu Jezusa moim przyjaciołom i krewnym i cieszę się, że czasami w drobiazgach mogę okazać swoim bliźnim Jego Miłosierdzie przez moje ręce lub usta. Uczę się widzieć JEZUSA w każdym człowieku i kochać go.

Dzięki niech będą Panu za naszą wspólnotę, wszystko na Jego chwałę!

Jnna

Należę do „Faustinum”, ponieważ chcę pomagać szerzyć miłosierdzie Boże wśród ludzi.

Kiedy człowiek znajduje się w trudnej sytuacji, gdy jest sam ze swymi problemami i jest dla wszystkich obojętny, a nawet jego rodzice mogą go nie kochać, bardzo ważne jest, aby ktoś z miłosierdzia powiedział przynajmniej miłe słowo lub uśmiechnął się. W takich chwilach bardzo ważne jest, aby wiedzieć, że Jezus zawsze nas kocha, że ​​jest miłosierny i nigdy nie zostawi nas samych! Wtedy dużo łatwiej będzie przejść przez wszystko, co trudne. A ilu ludzi, jak się okazało, w ogóle nie wie, że Pan Bóg jest miłosierny! Dlatego chcę przynajmniej jakoś to zmienić, aby przeze mnie Jezus mógł okazywać swoje miłosierdzie i pomagać innym, a „Faustinum” bardzo mi w tym pomaga.

Zanim dowiedziałam się o „Faustinum”, zastanawiałam się, do której grupy modlitewnej się przyłączyć. W niedzielę poszłam do innego kościoła niż zwykle i akurat wtedy przyjechała s. Konstancja i po św. Mszy zaprosiła mnie na spotkanie „Faustinum” i obejrzenie filmu. Od tego czasu staram się chodzić na spotkania jak najczęściej. (…)

Jest nas sporo i to mi pomaga: wielu członków „Faustinum” to dla mnie przykłady praktykowania wiary, dają świadectwo o tym, jak Bóg jest miłosierny dla nich i ich przyjaciół, opowiadają o wydarzeniach z ich życia i o tym, co zrobili to w określonej sytuacji, która im się przydarzyła i może przydarzyć się każdemu. I ja sama wcześniej prawdopodobnie nie pomyślałabym, jak lepiej mnie postępować, ale teraz już wiem.

Bardzo ważne jest, że s. Konstancja za każdym razem głosi dla nas duchowe konferencje. Ponieważ wcześniej nie wiedziałam lub nie myślałam zbyt wiele o Bogu i Jego miłosierdziu, a aby móc zrobić coś dobrze, musisz najpierw sama dobrze zrozumieć, że ma to znaczenie. A po kilku spotkaniach, kiedy nauczyłam się czegoś nowego dla siebie, Jezus niemal natychmiast dawał mi sytuacje, w których mogłam tę wiedzę zastosować w praktyce. (…)

Mam nadzieję, że mogę być dobrym apostołem Bożego miłosierdzia, i w tym mi pomagają spotkania „Faustinum”.

Anna

Od 2008 roku należę do „Faustinum”. Urodziłam się w latach 50-tych. Od dzieciństwa nie słyszałam słów o miłości, o miłosierdziu, nie było to praktykowane w naszej rodzinie. Cały czas moi rodzice krzyczeli, karali, byli wobec mnie agresywni, nigdy nie przytulali, nie chwalili. Całą negatywność wchłaniałam jak gąbka pochłania wodę. Kiedy założyłem rodzinę, miałam dwoje dzieci, nie mówiłam też moim dzieciom, że je kocham, że jestem z nich dumna, że są dla mnie najlepsze itp.  

Moja matka dała mi wiarę, ale zawsze podkreślała, że Bóg karze i nigdy nie mówiła, że Bóg jest miłosierny, że nas kocha, że mnie kocha. Są tu dwie linie: miłość Boga, o której nie wiedziałem, i brak miłości rodziców do mnie. Bardzo trudno było mi żyć w podwójnej klatce, która z roku na rok była coraz bardziej ciasna. Moje serce i dusza były skamieniałe, okrutne, drażliwe, samolubne, niekochające. Nie wiedziałem, że muszę prosić Boga o pomoc. 

W 1988 roku, kiedy władze przywróciły kościół ludziom, zaczęłam pilnie chodzić do kościoła, wymagało tego moje zranione i skamieniałe serce. Kupowałam i czytam literaturę religijną. W 1994 roku w czasopiśmie religijnym natknęłam się na „modlitwę o zaufanie” Siostry Faustyny (Dz 1730) i modlitwę o łaskę pełnienia miłosierdzie wobec bliźnich (Dz 163). Pomyślałam wtedy, oto przykład miłosierdzia. Oto jak trzeba mi budować relację z Bogiem. W ten sposób muszę Mu zaufać, ale to mnie jeszcze bardziej przeraziło – muszę naprawić wszystko w sobie. 

A potem w moim życiu było tak: jak trwoga to do Boga. W 2001 roku mój mąż miał udar mózgu, a następnie – drugi. I już wiedziałam, że coś jest nie tak w naszym życiu, że odeszliśmy od Boga. Musieliśmy wrócić, oboje. (…) Zaczęłam prosić Boga o łaskę przemiany… Szukałam odpowiedzi na wiele pytań i pewnego dnia usłyszałem słowa: „Zmień siebie, a to zmieni świat.” Moja dusza szukała czegoś więcej. Chciałam dołączyć do religijnej grupy, wiedziałam, że sama nie będę w stanie się zmienić. W 2008 roku zostałam zaproszona na spotkanie „Faustinum”. Chłonęłam każde słowo o Bożym miłosierdziu i miłości Boga do człowieka, łapałam każde słowo jak powietrze w wodzie. Zdałam sobie sprawę, że naprawdę tego potrzebuję. Dziękuję Bogu za wszystko, czego nauczyłam się tutaj w „Faustinium”: za Miłosierdzie Boże, Jego Prawdę, Jego Miłość. Tutaj nauczyłam się bardziej ufać Bogu i czynić miłosierdzie wobec innych. Tutaj moja wiara rośnie w siłę, poznaję miłość do Boga i do każdego człowieka, widzę w każdym Jezusa, nauczyłam się przebaczać, a nie potępiać, modlić się za innych. A co najważniejsze, stałam się bardziej radosna, szczęśliwsza i wiem, że Jezus mnie pociesza, daje mi miłość i daje siłę, aby iść dalej.