Urazy chętnie darować

Złamanie za złamanie, oko za oko. W jaki sposób ktoś okaleczył bliźniego, w taki sposób będzie okaleczony (Kpł 24,20), to kary jakie obowiązywały w Starym Testamencie i stawały się konsekwencjami złych czynów. Były one bardzo rygorystyczne, mocno stały na straży życia chcąc swą kategorycznością zapobiec jego niszczeniu i zwalczyć wszelkie formy profanacji ludzkiego istnienia. Mogą one nas nawet przerażać swoją bezwzględnością. Na innym miejscu Świętych Ksiąg czytamy jednak wezwania bliższe nauce Chrystusa, które stanowiły obowiązek względem bliźniego: Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (Kpł 19, 17-18). Te słowa otwierają nas na głębię doświadczenia, jakie niosą ze sobą relacje międzyludzkie, w których miłość i cierpienie, życzliwość i nienawiść przeplatają się ze sobą niczym pory roku. Wszelkie konfliktowe sytuacje są wezwaniem, by weryfikować swoją postawę wobec drugiego człowieka i Boga. To wówczas tak naprawdę mamy sposobność, by dać świadectwo tego, kto jest Panem naszego życia i czy naprawdę chcemy żyć według nauki, którą nam przekazał. I choć wydawałoby się, że cały współczesny świat krzyczy wobec zadawanego sobie nawzajem bólu: Oko za oko?, to jednak ci, co są blisko Jezusa, odważnie podejmują zadanie zawarte w uczynku miłosierdzia, by urazy chętnie darować. 

1. Starotestamentowa przestrzeń chętnego darowania uraz

Najpierw warto sobie uzmysłowić, co oznacza kogoś urazić. Innymi słowy można to wyrazić jako: zasmucić, obrazić, zranić1. W rodzinie, pracy, wspólnocie, firmie mają miejsce sytuacje, które nas ranią. Zbyt mocne słowo żony do męża, lekceważenie ze strony dzieci, sąsiedzkie niesnaski, brak zainteresowania naszymi sprawami, zniesławienie dobrego imienia firmy, są częścią składową naszej codzienności i stanowią część naszych relacji międzyludzkich. Takie zranienia mogą mieć wymiar emocjonalny, moralny czy też materialny. Po doznanym cierpieniu, bywa, że automatycznie pojawia się w nas odruch rewanżu i zemsty. W języku biblijnym zemsta oznacza w pierwszym rzędzie wyrównanie naruszonej sprawiedliwości, jest wyrazem zwycięstwa odniesionego nad złem2. To prawo Starego Przymierza ulegało ciągłej ewolucji, a sam Jezus swoim przykładem uczy nas czegoś całkiem innego: zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 21). Nie możemy jednak zapomnieć o tym, że natura ludzka zawsze wzdrygała się i będzie wzdrygać przed cierpieniem i niespodziewaną krzywdą. Ważna jest postawa, jaką przyjmiemy w obliczu niesprawiedliwego sądu, pomówień czy innej szkody nam wyrządzonej. Bo rzeczywiście, łatwo jest się unieść i przysłowiowo komuś dopiec, mówimy odpłacić pięknym za nadobne. Lecz, gdy zostaję sam i patrzę Jezusowi Miłosiernemu głęboko w oczy, pytając Go, co mam czynić, pojawia się refleksja i światło, że nie tędy droga. Wciąż doświadczam, że Jego myśli nie są moimi (por. Iz 55, 8). Przestrzeń, do jakiej jestem zaproszony przez Miłosiernego Mistrza, otwiera przede mną niezgłębione horyzonty Jego postrzegania człowieka, Jego miłosierdzia, które wyrównywa przepaść pomiędzy Bogiem a stworzeniem, pomiędzy krzywdzicielem a zranionym. To zrównanie miewa różne imiona, w tym wypadku Bóg zaprasza mnie do przebaczenia, to właśnie w tym akcie najpełniej wyraża się owo katechizmowe wezwanie, by urazy chętnie darować. 

Św. Siostra Faustyna pisze: Wtenczas jesteśmy najwięcej podobni do Boga, kiedy przebaczamy bliźnim. Bóg jest miłością, dobrocią i miłosierdziem…, a Jezus zachęca: Miłosierdzie moje powinna odzwierciedlić w sobie każda dusza (Dz. 1148). To podobieństwo do Boga, wyrażone w akcie darowania uraz, sprawia, że wtedy jesteśmy tak naprawdę najbardziej ludzcy, na wzór Jezusa, który stał się człowiekiem.

Przykazanie miłości bliźniego, znajdujące w przebaczaniu swą wyrazistą realizację, jest charakterystycznym i fundamentalnym prawem chrześcijaństwa, które jednak nie rezygnuje z prawa do sprawiedliwości i wyrównania wyrządzonych krzywd3. Nie skupia się ono jednak na bezwzględnym wyrównaniu rachunków, lecz wzywa do przebaczenia. Ten uczynek miłosierdzia ma na uwadze, w głównej mierze, dobro tego, kto przebacza, chroniąc jego serce przed zbyt długotrwałym tkwieniem w uczuciach złości, żalu i bólu4. W Księdze Kapłańskiej czytamy: Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan (Kpł 19, 17-18). Bóg jest tym, który określa normę właściwych postaw, do jakich jesteśmy nieraz zaskakująco nagle wzywani, w obliczu niespodziewanej urazy dotykającej nasze serce. On wie, co jest dla nas najlepsze, co sprzyja budowaniu Królestwa Bożego na tej ziemi. Stąd ciągle aktualny jest apel, by doznaną urazę oddać Bogu w akcie darowania winy czyli przebaczenia. Ten, kto żyje w przestrzeni Bożej miłości, gotowy jest to uczynić nawet przed tym, zanim zostanie zraniony5.

Warto w tym miejscu dostrzec pewną analogię, którą odkrył Syrach, a która ukazuje ścisłe powiązanie pomiędzy darowaniem urazy, jakim człowiek obdarza drugiego, a prośbą do Boga o przebaczenie swoich własnych przewinień: Złość i gniew są obrzydliwościami, których trzyma się grzesznik. Tego, kto się mści, spotka pomsta od Pana, On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swych własnych grzechów? (Syr 27, 30 – 28, 2.7). Jak widzimy, to wzajemne uwarunkowanie, a zarazem przestroga, wyjaśnia ową szlachetną postawę ludzkiego serca, o której była wcześniej mowa. Nie można żądać od Jahwe, by wymazał sprzed swych oczu złość naszych występków, jeśli pierwej sami nie okażemy się miłosierni wobec naszych krzywdzicieli. Już w czasach Starego Przymierza, Bóg zachęcał swój lud do upodabniania się do Niego, do bycia łaskawym w relacjach międzyludzkich na wzór tego, jak On sam postępuje z nami.

2. Nowotestamentowa przestrzeń przebaczenia

Idziemy więc krok do przodu, mając coraz mocniejszą świadomość tego, że dla wierzących przebaczenie uraz jest zasadą obowiązkową, ustanowioną już przez Stary Testament, a następnie potwierdzoną i uszlachetnioną w Nowym Testamencie6. Kiedy przebaczam, to decyduję się na to, że nie roszczę sobie prawa do rekompensaty, jaka mogłaby mi się należeć z racji doznanej szkody, nie oczekuję przeprosin i zadośćuczynienia. Często bywa to mój wewnętrzny akt, którym w sercu daruję winę, temu, kto mnie skrzywdził, choć on sam może nigdy jej nie uzna i nie zwróci się do mnie ze szczerym: przepraszam.

Święta Siostra Faustyna tak pisze w swoim duchowym dzienniczku: Kto umie przebaczać, ten gotuje sobie wiele łask od Boga (Dz. 390). Czy jest to możliwe? Czy naprawdę człowiek jest zdolny do takich aktów przebaczenia? Tak… Przebaczenie może dokonać się w pojedynkę, we wnętrzu serca, oczywiście przy głębokiej pamięci na obecność Boga, będącego świadkiem każdego ludzkiego działania zewnętrznego i wewnętrznego.

Natomiast pojednanie, czyli pełne przebaczenie, zachodzi pomiędzy dwoma osobami. Wymaga od krzywdziciela przyznania się do winy, odrzucenia zła, przeżycia głębokiego żalu, prośby o przebaczenie i zadośćuczynienia za popełnione krzywdy. Choć nie jest to łatwy proces, to jednak warto kształtować i rozwijać w sobie tę umiejętność, która jest darem od Boga. To ważne, by wziąć odpowiedzialność za swoje złe postępowanie i chcieć je naprawić, poprzez trud pojednania z Bogiem i ludźmi. Jeśli tego nie uczynimy, wówczas grozi nam zamknięcie w poczuciu winy, postawie nieufności i podejrzliwości wobec innych, a często i w lęku. Powoduje to naszą niezdolność do wchodzenia we właściwe relacje i zamrożenie miłości, która nie może przebić się przez skorupę bolesnych uczuć i przeżyć, jakie w sobie nosimy.

Jako chrześcijanie winniśmy żyć duchem przebaczenia, które niszczy nagromadzone w nas zło, a pobudza dobro, miłość i zaufanie względem drugiego człowieka. Gdy uda się nam pomyślnie przejść ten często żmudny i bolesny proces pojednania, wówczas na nowo odkrywamy wartość bliskiej nam osoby, godność jej człowieczeństwa. Relacje nabierają lepszego i głębszego sensu. Podczas takiego spotkania następuje odrodzenie zaufania oraz wzajemnej relacji miłości i życzliwości. Jeśli jednak ktoś nie uznaje zła, które czyni, to zawsze należy otoczyć go naszą modlitwą. Trzeba też niejednokrotnie, z roztropnością, zachować dystans, by nie pozwolić się ponownie zranić7.

Jezus na krzyżu modlił się za swoich oprawców słowami: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34), zaś skruszonemu łotrowi wyznał: Dziś będziesz ze mną w raju (Łk 23, 34). Dla człowieka przebaczenie staje się możliwe, ponieważ to właśnie Jezus przez swą mękę i śmierć odkupił nasze grzechy i pojednał nas z Ojcem. Tak więc życie duchem miłosierdzia zakłada troskę o postawę serca przebaczającego i proszącego o przebaczenie.

W modlitwie Ojcze nasz, której Chrystus nas nauczył, zwracamy się z prośbą do Boga Ojca: Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom (por. Mt 6, 12). Jezus chcąc nas zachęcić do przebaczania bliźniemu, wyjaśnił tę prośbę w ten sposób: Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień (Mt 6, 14-15). Po raz kolejny otrzymujemy lekcję przypominającą nam, że o tyle sami dostąpimy darowania win przez Boga, o ile przebaczymy bliźnim ich przewinienia względem nas.

Biblia zna różne słowa na określenie przebaczenia: znieść, odjąć; wybaczyć, darować, odpuścić; zakryć, obetrzeć, zmyć; pojednać, ponieść skutki czy usunąć, oddalić8. Akt przebaczenia zaprasza nas do dalekiej wędrówki: ze świata naszych rozumowych dociekań czy uczuciowych doznań do miejsca sacrum w naszym sercu, gdzie mieszka Bóg, gdzie goją się wszystkie rany, bo Jego miłość je obmywa, leczy i uzdrawia. To Jego miłość uzdalnia nas do chętnego darowania uraz, do obdarzenia winowajców darem przebaczenia.

Pozostaje jeszcze wciąż pytanie Piotra: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Jezus mu odpowiedział: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18, 21-22). Święta Siostra Faustyna zaś pisze: Ile razy spojrzę na krzyż, tyle razy szczerze przebaczę (Dz. 390). Wydawałoby się, że postawa Piotra przewyższa żydowskie prawo będąc wyrazem szczególnej hojności serca. Tymczasem Jezus komentuje to znacząco, mówiąc, że ma przebaczać zawsze? zawsze ilekroć jest raniony. Jest to umiejętność, która wymaga nie lada odwagi. Czasem trzeba raniącego skontrować i to tak mocno, aby nie podchodził do nas zbyt blisko. Mówi o tym Jezus w przypowieści o cofnięciu przebaczenia temu, kto miał 10 000 talentów długu9. Jak dobrze pamiętamy, król okazał wielkie miłosierdzie, darując słudze ogromny dług. Ten jednak z kolei nie potrafił okazać litości swojemu dłużnikowi, który był mu winny zaledwie 100 denarów. Mimo tego, iż sam doświadczył przebaczenia ze strony swojego pana, to chciał bezwzględnie ściągnąć dług nieporównywalnie mniejszej wielkości od tego, który był mu winien tak niewiele. Potrzebna jest więc odwaga, by darować urazy, bo tak naprawdę tylko wtedy może wytrwać w miłości Chrystusowej jakakolwiek wspólnota chrześcijańska. Wzajemne przebaczenie jest warunkiem życia w rodzinie, we wspólnocie, a także firmie10. Potrzebujemy jednak sporo czasu, by opanować tę sztukę mądrego przebaczenia, tak niezbędnego nam w codziennym życiu i nadającemu naszemu życiu perspektywę paschalną, perspektywę, która ukazuje, że przebaczenie jest mocniejsze niż wszelka krzywda i nienawiść. Św. Paweł ujmuje to tak: Nikomu złem za zło nie odpłacajcie… Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go… Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 17.19-21). W każdym środowisku życiowym, ale zwłaszcza w gronie rodziny, przyjaciół i znajomych, nadarzają się niemal codziennie okazje, żeby wprowadzać to w czyn. Jest to nakazem ewangelicznym, którego wypełnienie wnosi radość do wspólnego życia i ułatwia każdą w ogóle inną sytuację11.

3. Etapy przebaczenia – spojrzenie antropologiczne

Choć jesteśmy zachęcani do tego, by przebaczać i darować urazy, jak najszybciej, to trzeba zdać sobie sprawę z tego, jak ważne jest to, by ten akt dokonał się w naszym sercu, do którego droga czasami bywa długa. Owo natychmiast w przebaczeniu zakłada gotowość do zmierzenia się ze światem przeżyć, który nie od razu jawi się jako przestrzeń ewangelicznego przebaczenia. Pierwszy krok, do jakiego jesteśmy zaproszeni, to konfrontacja z bólem, jaki się zrodził w nas w wyniku wyrządzonej nam krzywdy. Nie można go tłumić, pomniejszać doznanego zranienia czy usprawiedliwiać krzywdziciela, ani też dramatyzować i ciągle użalać się nad sobą. Ważne, by mu się dobrze przyjrzeć, by podzielić się tym bólem z Bogiem i człowiekiem. Święta Siostra Faustyna tak pisze o tym doświadczeniu: cały ból wylałam przed Nim (Dz. 674), oraz w innym miejscu: wszystkie łzy spływały cichutko do Serca Tego, który jeden rozumie, co to ból i cierpienie (…). Udzielił mi Pan mocy ducha i miłości do tych, przez których przychodzi mi cierpienie (Dz. 1454). Ten początkowy etap jest bardzo istotny dla całego procesu przebaczenia.

Kolejny krok to dopuszczenie do siebie złości na osobę krzywdziciela i sytuację zranienia. Złość niesie w sobie ogromną energię, która pozwala nabrać dystansu do urazy i krzywdziciela. Sprawia, że nabieramy wewnętrznej siły, przestajemy żebrać o uznanie i zrozumienie, ponieważ zyskujemy coraz większą świadomość tego, że mamy swoją własną godność, której nikt ani nic nie jest w stanie zniszczyć. Umiejętność samodzielnego radzenia sobie z życiowymi trudnościami i szukanie pomocy u Tego, który jest Dawcą życia, to wynik dobrze przeżytej złości i realnej oceny sytuacji.

Dopiero wtedy, gdy się zdrowo wyzłoszczę i nabiorę dystansu, przychodzi moment na to, by podjąć następny krok, czyli starać się zrozumieć, co rzeczywiście wydarzyło się między nami. Konieczny jest tutaj obiektywizm. Na ogół na tym polega cała trudność, bo poranione emocje krzyczą w nas bardzo głośno, lecz z Bożą łaską jest to możliwe, czytamy w Dzienniczku: Dał mi Bóg wewnętrzne światło i zrozumienie? (Dz. 1107). Zrozumienie to zakłada spojrzenie na siebie i krzywdziciela z boku i zadanie sobie pytania: co się tak naprawdę stało? Jakie padły słowa? Jakie budziły się w nas uczucia? Dlaczego ta sytuacja tak mną poruszyła, a może jaką dawną ranę odnowiła? To wszystko ma się odbywać w klimacie pozbawionym jakiejkolwiek próby oceny, w klimacie szczerej chęci zrozumienia siebie, swoich przeżyć, w klimacie zgody na doświadczenie niemocy natychmiastowego pogodzenia się z takim stanem rzeczy. Po doświadczeniu zrozumienia samego siebie, przychodzi ważny moment, kiedy już przestaję się winić za to, że trudno mi przebaczyć albo mam taką czy inną wrażliwość. Następuje przyjęcie życia takim, jakie ono jest, z jego wyzwaniami i ograniczeniami.

Wówczas dochodzę do kulminacyjnego i ostatniego etapu, jakim jest właściwe przebaczenie. Przebaczenie to uwolnienie się spod władzy krzywdziciela, zerwanie więzów sprawiających, że jego stosunek do mnie wpływa nawet na moje samopoczucie. Uwalniam siebie i tę osobę, dając jej możliwość bycia taką, jaką jest. Przebaczenie więc w tym wymiarze wymaga naszego zaangażowania, by wyrzucić z siebie sprzeczne uczucia, oswobodzić się od niszczących sił i stanąć na własnych nogach. Brak przebaczenia zawsze będzie czynił mnie zależnym od krzywdziciela, natomiast odsunięcie się od jego osoby przez dłuższy czas, daje nam konieczny dystans i przestrzeń. Przestrzeń ta jest potrzebna, a wręcz konieczna, żeby to darowanie urazy nie stało się tylko sferą woli, ale pokonało drogę, która czasami trwa długo, drogę do głębi naszego serca. Warto jednak podjąć tę wędrówkę, przy całej świadomości tego, że tak naprawdę to lepiej darować urazę niż ciągle rozdrapywać rany.

Miłość nie polega na słowach ani na uczuciach, ale na czynie (Dz. 392) – tymi słowami św. Siostra Faustyna ukazuje istotę miłosiernej miłości, wyrażającej się także w akcie chętnego darowania uraz. Czyn ten powinien być podjęty z dobroci i szczerości serca, nie dla szukania jakiegokolwiek zysku. Natomiast darować chętnie oznacza, że chcę przebaczyć z całego serca12. Jest jeszcze jedno ważne uwarunkowanie: przebaczę drugiemu w pełni, gdy przebaczę sobie. Jeśli sam siebie umiem zobaczyć w prawdzie, a więc też w całej mojej ludzkiej słabości, i przyjmuję swą małość (tak, jak Bóg mnie przyjmuje), to wówczas łatwiej mi będzie przyjąć drugiego i przebaczyć mu. Pamiętajmy też, że darowanie temu, kto nas zranił, jest czynem miłosierdzia nie tylko względem niego ale także nas samych.

Współczesny świat potrzebuje czytelnych świadków Chrystusa, tych, którzy żyją Jego nauką. Tych, którzy nie idą za logiką tego świata, gdzie często obowiązuje zasada: oko za oko, ząb za ząb. Są potrzebni ludzie o wielkim sercu, gotowi przebaczać siedemdziesiąt siedem a nie tylko siedem razy. Miłosierny Jezus zachęca nas do przekraczania siebie i miłowania innych na wzór Ojca Niebieskiego: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? (Mt 5, 1.38-47).

s. M. Diana Kuczek ZMBM

  1. Por. A. Grün, „Odmienić świat. Siedem uczynków miłosierdzia, Kraków 2012, s.102.
  2. „Słownik Teologii Biblijnej„, Xavier Leon-Dufour (red.), Poznań-Warszawa 1973, s. 1124.
  3. M. Morgante, „Wiara działająca przez miłość. Uczynki miłosierdzia względem duszy i ciała„, Kielce 2008, s. 99.
  4. Por. E. Staniek, „Sekrety Siostry Faustyny. Czas miłosierdzia jest krótki„, Kraków 2011, s. 178.
  5. Tamże.
  6. M. Morgante, Dz. cyt., s. 99-100.
  7. Por. E. Staniek, Dz. cyt., s. 179.
  8. Por. „Praktyczny Słownik Biblijny, Warszawa 1995, s. 1067.
  9. E. Staniek, Dz. cyt., s. 180.
  10. A. Grün, Dz. cyt., s. 105.
  11. M. Morgante, Dz. cyt., s. 102
  12. M. Morgante, Dz. cyt., s. 105